Mozambik – piękny kraj położony wzdłuż wybrzeża Oceanu Indyjskiego na samym południu Afryki – a równocześnie jedno z najbiedniejszych państw na świecie. Warunki życia są prymitywne i bardzo ciężkie przez co większość ludzi codziennie zmaga się z głodem, brakiem pitnej wody, malarią i AIDS. Powoduje to, że średnia długość życia wynosi jedynie krótkie 30 lat. Wygląda to tak jakby w rajskim ogrodzie ludzie przeżywali piekło!
W Mozambiku rodzi się wiele dzieci, ale też i duża ich część wcześnie umiera. Wiele osieroconych dzieci trafia w wieku zaledwie kilku lat na śmietniki lub ulice gdzie żywią się odpadkami, chorują i … młodo umierają. Szczególnie po wielu latach wojny domowej tysiące dzieci zostało bez rodziców.
Właśnie w takie miejsce, do takiego kraju, pojechali misjonarze z USA - Rollad i Heidi Baker, którzy od 1995r. mieszkają tam i swoim codziennym poświęceniem służą Bogu i mieszkańcom Mozambiku. Od początku, dzień po dniu Rollad i Heidi starają się uratować jak największą liczbę dzieci. Dzięki Bożej opiece i wsparciu ludzi dobrej woli pomagali i pomagają sierotom wyrwać się z piekła odrzucenia, samotności, głodu i chorób tak aby mogły żyć i dorastać w miłości.
Obecnie w prowadzonych przez nich sierocińcach, zlokalizowanych w różnych miejscach Mozambiku, opiekują się prawie dwoma tysiącami dzieci, przy czym dokarmiane są również dzieci z okolicznych wiosek oraz samotne wdowy. Co roku, do ośrodków tych przyjeżdżają wolontariusze z całego świata, którzy pragną z innymi podzielić się swoja miłością i troską.
Oczami naszego wolontariusza
W listopadzie 2009r. miałam przywilej być w jednym z sierocińców w Pembie w Mozambiku jako wolontariusz. Mogłam na własne oczy zobaczyć jak ogromne są potrzeby osieroconych dzieci w Afryce. Zrozumiałam, że to równie dobrze ja mogłam się tam urodzić i teraz cierpieć głód, samotność i odrzucenie. Z drugiej strony cudownie było widzieć radość dzieci , których życie już się zmieniło bo znalazły dom, bo komuś na nich zależy i choć żyją w bardzo skromnych warunkach to potrafią się cieszyć z najdrobniejszych rzeczy. Mają najpiękniejsze uśmiechy na świecie
Jedzenie tam jest bardzo podstawowe - codziennie ryż z fasolą na lunch i obiad, a rano o 6 na śniadanie tylko herbata z suchą bułką. W takim kraju jak Mozambik takie regularne posiłki są luksusem, a gdy zdarza się do tego czasami kawałek kurczaka to jest on zjadany razem z kośćmi. Na terenie sierocińca w Pembie, jest też szkoła i plac zabaw, z którego mogą korzystać też dzieci z miasta. Przychodzi tam wiele maluchów, o które niestety rodziny się nie troszczą. Ubranie mają bardzo skromne – dzieci z miasta , które przychodzą na dożywianie mają rzeczy kompletnie podarte, bardzo często nie stać ich nawet na proste zwykłe klapki więc biegają boso.
Jak wspomniałam, misjonarze dbają też o samotne wdowy, o które nikt się nie troszczy. Jeden raz w tygodniu dostają one większą porcję surowego ryżu i fasoli tak aby mogły przeżyć kolejny tydzień. Trudno opisać słowami wdzięczność, którą widać na ich twarzach.
Prowadzenie tych domów dziecka jest możliwe tylko dzięki ludziom dobrej woli, którzy potrafią wyobrazić sobie życie innych osób, niezależnie od tego jak daleko od nich mieszkają i którzy wiedzą to, że nawet jeśli przez swoje wsparcie ratuje się tylko jedno dziecko to jest tak jakby ratowało się cały świat.
Głęboko wierzę że nawet najmniejsza kwota wsparcia dla tej misji ma moc zmieniać świat na lepsze i że to dobro powróci do darczyńców. Zachęcam do odwiedzenia strony internetowej. www.irismin.org i do wsparcia dzieci przez tą stronę lub za pośrednictwem fundacji. A w przyszłości być może nawet do odwiedzenia takiego miejsca jako wolontariusz.